Rzeczywistość nie jest taka słoneczna

Klika miesięcy temu na rynku pojawił się nowy system dopłat do kredytów zaciąganych na finansowanie inwestycji proekologicznych, który obejmuje zakup i montaż kolektorów słonecznych. Jak działa opracowany i wdrożony przez NFOŚiGW program postanowiło sprawdzić Stowarzyszenie Producentów i Importerów Urządzeń Grzewczych.

rzeczywistosc-nie-jest-taka-sloneczna

Tanie grzanie?

Pierwsze informacje o tym, że pojawią się dotacje na kolektory dotarły do potencjalnych zainteresowanych wiosną 2010. Reakcja rynku była natychmiastowa – sprzedaż urządzeń, w porównaniu z rokiem ubiegłym, spadła o ok. 50%. Była to jednak reakcja oczywista – potencjalni inwestorzy czekali na możliwość obniżenia kosztów inwestycji.
Program wystartował 17 czerwca 2010 r. Tego dnia zarząd Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej podpisał z sześcioma bankami umowy, uruchamiające program dopłat do kredytów bankowych na zakup i montaż kolektorów słonecznych do podgrzewania wody użytkowej. Program kierowany jest do osób fizycznych i wspólnot mieszkaniowych nie podłączonych do sieci ciepłowniczej. Poprzez banki, NFOŚiGW proponuje 45% dopłaty do zakupu i montażu kolektorów słonecznych do ogrzewania wody użytkowej.

Stowarzyszenie Producentów i Importerów Urządzeń Grzewczych, jest organizacją, która skupia przedstawicieli firm, których udział w polskim rynku kolektorów słonecznych i pomp ciepła ocenia się na ok. 30%. Do głównych celów SPIUG, należy m.in. stały, wiarygodny monitoring rynku w segmencie urządzeń grzewczych oraz urządzeń do przygotowywania ciepłej wody użytkowej, a także współpraca z odpowiedzialnymi instytucjami przy kształtowaniu i monitoringu wprowadzanych systemów wsparcia dla OZE w zakresie wytwarzania ciepła.

W październiku br. Stowarzyszenie Producentów i Importerów Urządzeń Grzewczych postanowiło sprawdzić skuteczność systemu. Raport opracowano w oparciu o informacje, które zostały zebrane w okresie od 18.10.2010 do 10.11.2010. Autorzy raportu rozmawiali z osobami odpowiedzialnymi za wprowadzanie systemów wsparcia dla OZE i sprzedaż kolektorów słonecznych u producentów, instalatorami bezpośrednio zaangażowanymi w proces sprzedaży kolektorów i ich montaż u użytkownika końcowego, użytkownikami końcowymi, którzy bądź już skorzystali z programu, bądź planują skorzystanie z oferty NFOŚiGW oraz dystrybutorami zajmującymi się sprzedażą kolektorów słonecznych.

REKLAMA


Nie każdy może

Jak każda taka inicjatywa i ten program nie pozbawiony jest wad. Pierwsze wątpliwości pojawiają się już na etapie wyboru beneficjentów programu – mogą wziąć w nim udział jedynie klienci indywidualni posiadający prawo do nieruchomości oraz wspólnoty mieszkaniowe niepodłączone do sieci ciepłowniczych. Aktualny system praktycznie eliminuje zastosowanie dotacji w wypadku instalacji w nowych budynkach, które mają ponad 50% udział w instalacjach. Drugim kryterium które budzi sprzeciw jest wykluczenie z możliwości skorzystania z programu inwestorów podłączonych do miejskiej sieci c.o. i c.w.u. Zapis ten jest sprzeczny z prawem wyboru do źródła energii przez użytkownika końcowego. Poza tym utrudnia redukcję już emitowanych gazów cieplarnianych.

Kolejnym zapisem dyskryminującym część inwestorów jest warunek mówiący, że dotacja dotyczy kolektorów słonecznych, służących tylko do wytwarzania c.w.u. Obecnie coraz częściej stosuje się systemy kombinowane wykorzystujące nadmiar ciepła wytwarzanego przez kolektory do wspomagania centralnego ogrzewania, a także istnieją już rozwiązania do wykorzystania tej energii w systemach klimatyzacyjnych. Można by więc stwierdzić, że NFOSiGW dyskryminuje bardziej efektywne i nowoczesne systemy redukujące emisję gazów cieplarnianych.

Zdziwienie budzi również to, że projekt przewiduje ograniczenie dofinansowania do kolektorów słonecznych o powierzchni do 1,5 m2 na osobę. Jest to równie nielogiczne i niesprawiedliwe jak wcześniej opisywane ograniczenia. Dlaczego dyskryminowani są inwestorzy, którzy muszą zamontować kolektory w układzie na południowy wschód lub południowy zachód, więc aby uzyskać odpowiedni efekt energetyczny, muszą zastosować większą powierzchnie kolektorów?

Papier i piczątka

Rozmówcy negatywnie ocenili wymóg posiadania projektu budowlano-wykonawczego i projektu instalacji, nawet w przypadku prostych instalacji. Projekt taki z zasady podwyższa koszty inwestycji, a z codziennej praktyki wiadomo, że instalację dobierze i wykona instalator bez żadnych skomplikowanych projektów. Poza tym montażu instalacji może dokonać wykonawca który m.in. posiada certyfikat/świadectwo w zakresie doboru i montażu instalacji słonecznych. Wydaje się to, na pierwszy rzut oka, słuszne. Dbałości o bezpieczeństwo nigdy przecież za wiele. Problem w tym, że nie istnieją żadne prawne uwarunkowania precyzujące nadawanie takich certyfikatów. W praktyce oznacza to, że certyfikat może dostać od producenta każdy instalator mający (uogólniając) uprawnienia dot. Instalacji.

Dla kogo ta pomoc?

Wątpliwości pojawiają się także przy ocenie procedury przyznania dotacji. Po pierwsze – procedury ubiegania się o kredyt z dotacją są zbyt długie. Po drugie – urzędnicy nie zostawiają nam wyboru. Aby otrzymać dotację należy wcześniej zaciągnąć kredyt (nawet jeżeli możemy finansować inwestycję ze środków własnych) ponieważ dotowane są kredyty na zakup i montaż urządzeń a nie sama inwestycja. Zmniejsza to atrakcyjność dotacji, ponieważ koszty operacyjne kredytu w znacznej mierze pochłaniają korzyści płynące z dofinansowania. Poza tym w sposób nieuprawniony (wg twórców raportu) ogranicza to dostęp do dotacji osób, które nie posiadają zdolności kredytowej. Stwierdzenie to jest o tyle słuszne, że wszyscy doskonale wiemy, jak bardzo płynne są kryteria oceny zdolności kredytowej stosowane przez banki. Takie rozwiązanie rodzi pytanie – czy system ten ma wspierać inwestorów, czy banki?

rzeczywistosc-nie-jest-taka-sloneczna._1jpg

Profesjonalizm jest w cenie

Współpraca z tymi ostatnimi również nie jest najłatwiejsza. Z doświadczenia osób, które ubiegały się lub chociaż rozważały możliwość ubiegania się o dotację wynika, że samo dotarcie w banku do informacji o możliwości i warunkach uzyskania kredytu na instalację słoneczną jest dużym problemem. Personel w bankach słabo orientuje się, jakich dokumentów wymagać. Często bywa tak, że w jednym banku potrzebne są dokumenty nie wymagane w drugim. Całe szczęście rynek stara się pomagać inwestorom. Niektórzy producenci i dystrybutorzy wydali własne poradniki jak radzić z sobie z tą biurokratyczną machiną. Więksi producenci oddelegowali też pracowników, którzy pomagają przygotować wnioski na dotację swoim klientom.

Czy to się opłaca?

Do powyższych wątpliwości dodajmy obowiązek odprowadzenia podatku dochodowego od kwoty dotacji, wysokie koszty obsługi kredytu oraz czas, który pochłonie załatwienie wszystkich formalności (w tym załatwienie kredytu). Okazuje się, że rzeczywistość nie jest tak różowa, jak wydawać by się mogło. Dlatego radzimy, aby przed podjęciem decyzji bardzo dokładnie przemyśleć (i przeliczyć) wszystkie „za” i „przeciw”. Bilans zysków i kosztów może wskazać nam inną, mniej formalną, ale w wyniku tańszą drogę.

Pomoc czy udręka?

Autorzy raportu przygotowali szereg rad i wniosków, które powinny usprawnić proces przyznawania dotacji oraz podnieść jej atrakcyjność finansową. Szkoda tylko, że rady te powstają kilka miesięcy po wprowadzeniu programu, a nie na etapie jego przygotowania.

Nowy systemu wsparcia dla OZE to zdecydowanie krok we właściwym kierunku. Wsparcie rozwoju OZE w zakresie energetyki rozproszonej (w tym wypadku słonecznej) to szansa na zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych. To również bodziec stymulujący rozwój rynku urządzeń przetwarzających energię słoneczną w cieplną. Miejmy nadzieję, że nie jest to ostatni krok na drodze do szerokiego rozpowszechnienia OZE w Polsce. Chcielibyśmy, aby po tej inicjatywie wprowadzono inne programy, np. wspierające zastosowanie pomp ciepła, czy rekuperatorów.

Na podstawie materiałów
Stowarzyszenia Producentów
i Importerów Urządzeń Grzewczych

«
»

Dodaj komentarz